Dzień 10. Trzy Marie

Tit, tit, tit...  dziwny dźwięk, jakby odgłos klaksonów (zupełnie nie zaskakuje nas tu- na ulicach Jerozolimy używa się go w przeróżnym celu- na przykład aby pozdrowić kogoś wyprzedzającego nas na zakazie, na ulicy która powinna być jednokierunkowa ;) albo okazać swoją sympatię komuś kto zajął "miejsce parkingowe", które właśnie sobie upatrzyliśmy, albo by spłoszyć wałęsające się masowo po ulicach kociaki, albo tak po prostu- bez głębszego celu. Odgłosy trąbień są nieustanną muzyką tego miasta... ). Ale to nie to... hmm- a może muzułmanie kolejny raz nawołują do codziennej modlitwy. Coraz bardziej przyzwyczajamy się już chyba do nich. Ale to też nie ten dźwięk. Mój mózg powoli zaczyna łączyć wątki i rozpoznawać nieprzyjemny dla ucha dźwięk i mimo usilnego odpierania tej myśli, godzi się na to co konieczne- telefon pokazuje 6:45 co oznacza, że wybiła ostateczna godzina by wstać- kolejnej drzemki włączyć już nie można. Zmuszam powieki do wykonania skurczu i zaczynam kolejny dzień w Ziemi Świętej. Patrząc na moje współlokatorki każda ma mniej więcej podobne doświadczenia wstawania. Mimo, że pobudki nie są ulubioną czynnością, to już po chwili miejsce porannego zaspania zastępuje uśmiech na myśl o kolejnym dniu, który możemy przeżyć w tym niezwykłym miejscu!
Chwała Panu, że nasz dzień zaczynamy zawsze Eucharystią. Dzięki temu nasze myśli od początku kierują się na właściwe tory. Dziś usłyszeliśmy o służbie. Wspominając św. Jakuba Apostoła, który swoim życiem świadczył o Chrystusie, a swoją śmiercią uwielbił Boga, słyszymy, aby odrzucić wszystkie te myśli dotyczącej naszej przyszłości i budowania własnej pozycji i własnego dobrobytu, a zamiast tego po prostu służyć- najlepiej jak umiemy, na wzór Chrystusa, "który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć".



Z tymi słowami ruszamy do pracy na dachu. Czas szybko mija- w rękach szczotki i szpachelki, w uszach dziś głównie muzyka filmowa :) a przed nami Jeruzalem... Bez dwóch zdań- szczęściarze z nas, że mamy tę łaskę być tu!

 





Mimo tych pięknych chwil muszę jednak przekazać także smutną wiadomość z dzisiejszego dnia. Było to dla nas zaskoczeniem (ba szokiem!), gdyż myśleliśmy, że ten moment jeszcze nie nastąpi- otóż dziś nie było pomidorowej! A przecież mogło skończyć się coś innego (na przykład oliwki :P ).
No nic, na szczęście Siostra Marcina zadbała, aby zapełnić smutek i dziś prawdziwie polski obiad! Uwielbiamy kuchnię Siostry! Pyszny posiłek dał nam siłę do dalszej pracy... dobra dobra, ale najpierw siesta! Coraz bardziej aklimatyzujemy się i przyzwyczajamy do obecnego rytmu dnia.


Po pracy poszliśmy do Grobu Pańskiego. To święte miejsce za każdym razem budzi w nas nowe przeżycia. Do Starego Miasta tym razem udaliśmy się bez Tomka, który udał się do Tel Avivu... Taaaak nastał w końcu wyczekiwany długo moment- do naszej ekipy Jerozolima 2019 dotarła Marysia S. Jesteśmy w komplecie! Trzy Marie są z nami :)





W tej radosnej atmosferze powitań i opowieści mija nam kolejny dzień doświadczenia w Ziemi Świętej. Dziś już trzeci dzień modlitwy w intencji naszego kochanego opiekuna Biskupa Szymona. Polecamy też w naszych modlitwach wszystkich Was, którzy nas wspieracie i prosicie o modlitwę. Sami też polecamy się Waszej pamięci.
Zakończę dziś słowami, którymi kończymy naszą pracę, a które zapożyczyliśmy od mieszkańców tego domu- od dzieci: "Sister! Finish!!!"




Shalom!
Weronika

Komentarze

  1. Cieszę się, że Ekipa w komplecie! ❤️ No to działajcie dalej, na Bożą chwałę i dla dobra ludziom!
    Prezes nieustannie ściska i pozdrawia wszystkich mieszkańców tego wyjątkowego Domu +

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz