Dzień 14. Wciąż nie ma fal



Dla większości uczestników mija właśnie drugi tydzień (lub czwarty dzień) doświadczenia misyjnego w Domu Pokoju na Górze Oliwnej. Czy po dwóch tygodniach mamy już siebie dosyć??? Pewne poszlaki sugerują, że jednak nie. Jeszcze się trzymamy. Wszechobecnej radości, śmiechom, długim rozmowom i otwartości na drugiego człowieka nie brakuje. Dlatego poniedziałek w Ziemi Świętej witamy z uśmiechem na ustach.

                                             



  













Poranek zaczęliśmy jak zwykle Mszą Świętą w kaplicy, a zaraz później udaliśmy się na śniadanie. 
Żeby nie tracić czasu, każdy z nas jak mróweczka zaczął przygotowywać się do kolejnego dnia pracy. Na Górze Oliwnej trudno znaleźć bardziej popularny duet niż czapeczka (na głowę) i okulary (na nos). Nosimy je zawsze razem! Jeszcze tylko trochę kremu z filtrem na buzię i zaczynamy. 
                                 

Na dachu wciąż nie było fal (przynajmniej tak nam śpiewał Dawid Podsiadło), ale zbytnio się tym nie przejmując, zeskrobaliśmy odchodzącą farbę prawie z jego połowy (dachu, nie Dawida).
Nie zabrakło również filozoficznych rozmów i rozmyślań... Widok rozpościerający się z naszego miejsca pracy zdecydowanie sprzyja refleksji. I nie jest Małomiasteczkowy!


 



Równo w południe słyszymy ulubiony dźwięk dzwoneczka. Obiad. Siostra Marcina z myślą o preferencjach uczestników uszykowała przepyszne racuchy z jabłkami. I jak tutaj nie martwić się o linię? Chyba zrezygnujemy z podwieczorku... 


                                        

W trakcie obiadu nadeszła do nas bardzo radosna wiadomość. Niektórzy z nas wiedzieli, inni się domyślali, ale dopiero dzisiaj czarno na białym dostaliśmy potwierdzenie. Łukasz, członek AKM-u, wstępuje do zakonu! Informacja ta wywołała w nas ogromną radość! Łukaszu, już tak wcześniej, tak nieoficjalnie od całej naszej ekipy: życzymy ogromu łask Bożych, pamiętamy w modlitwie i pozdrawiamy! 

                                        

Nim się spostrzegliśmy trzeba było ruszać do dalszej pracy. Tu, po naszemu, z miłością motywujemy siebie nawzajem: "Do roboty!!!". Mimo tego, że kremy przeciwsłoneczne są tutaj w ciągłym użyciu, większość z nas jest już mocno opalona. Niestety nie jest to opalenizna równomierna :). Cały dzisiejszy dzień zajmowaliśmy się fugami, a Mikołaj i Mateusz malowali już nową warstwę białej farby. W powietrzu było sucho... nie tylko dzięki temperaturze. Pod wpływem piekącego słońca w pewnym momencie pracy, mimochodem, gdzieś ukradkiem, pod wpływem niezwykle pozytywnych emocji jakie wzbudza w nas zdrapywanie starych fug trafiło się kilka językowych śmieszków (i.e. something is no yes). Czytelnikom pozostawiam domysły o Autora... :)  W trakcie pracy udało nam się również odtworzyć znany fresk Michała Anioła. Chyba nie trzeba pisać który. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie (rekwizytu w postaci ciasta zapewniła nasza niezastąpiona siostra M.). 

                                        

                                        

                                        

Po podwieczorku szybkim krokiem (bądź w naszej "gwarze" - ultra-skrótem) popędziliśmy na spotkanie w Grobie Pańskim z franciszkaninem - ojcem Zacheuszem. Dzięki niemu lepiej poznaliśmy to miejsce, tak ważne dla każdej i każdego z nas. Ojciec przybliżył nam swoją codzienność i opowiedział jak się żyje pośród tak wielu wspólnot.

Tup, tup, tup uliczkami Jerozolimy
                         

                                        


Nieszpory zmówiliśmy w kaplicy św. Heleny.
                           

Koniec naszego dnia spędziliśmy w Teddy Park'u gdzie bawiliśmy się lepiej niż obecne tam dzieci. Trochę wody, a ile radości.. takie już z nas stworzenia Boże w Jerozolimie! 

Świat dla AKM-u nie zna granic ;)
                       

Uprasza się Czytelników o uważne przyjrzenie się powyższemu zdjęciu. Dziękujemy. 
                       

I zapraszamy ponownie. Szalom! 
Maria S. 


Komentarze

  1. Mati na 3 zdjęciu wygląda jakby pił jakiś dobry koktajl z białej farby i tynku :P dosładzasz zeskrobanym mchem? (czy domeszasz? powinno być...)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm, narobiliście apetytu na racuchy.
    Będą dziś na obiad:)
    P.S.
    Michał Anioł byłby z Was dumny;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz