Dzień 7. Racuchy w szklance i magiczny koszyk

Siódmy dzień. Według Biblii to dzień odpoczynku. I tak też go spędziliśmy. Po wczorajszej wyrypie, zrobieniu miliona kroków i zobaczeniu setek rzeczy każdy z nas chciał oddać się relaksacyjnemu wydobyciu węgla brunatnego. Niestety mimo dużego zaangażowania grupy poszukiwawczej wokół domu nie znaleźliśmy żadnych większych pokładów. 

Dlatego dzień zaczęliśmy od Mszy Świętej. W liturgii wspominaliśmy dziś św. Marię Magdalenę. Jakże inaczej czyta się Ewangelię o tym jak pobiegła do grobu, gdy dzień wcześniej właśnie TAM się było. Posileni słowem Bożym, Ciałem i Krwią naszego Pana i zawiedzeni brakiem węgla brunatnego w okolicy poszliśmy na dach. Drapać mech. A co.

Puściliśmy sobie muzyczkę, chwyciliśmy w ręce szpachelki i inne szczotki i ruszyliśmy do... tańca. Tak jakoś za dobra była ta muzyczka. No... ale przyznać trzeba, że po tak radosnym rozpoczęciu pracy efektywność do końca dnia pozostała na zadowalająco wysokim poziomie.

Chciałbym teraz wam krótko przybliżyć na czym polega praca na dachu.

<szuuuuur>  <szuuuur> <szur> <szur> <szur>
- Tutaj czyściłeś?
- Nie pamiętam.
- Ok.
<szur> <szuuuuruszuru szur>





I tak do obiadu. A obiad był... zaskakujący. Siostra Marcina z panem Ludwikiem pojechali na zakupy i w takim wypadku sprawa zrobienia obiadu spadła na wolontariuszki - Olkę i Marysię. Czemu obiad był zaskakujący? Przygotowały ogrooooomny gar zupy pomidorowej. Ilość nas zdziwiła. Ale gdy dowiedzieliśmy się, że to tylko powoła tego co na dziś przygotowały to zamurowało nas jak kamień węgielny licheńskiej bazyliki. Chociaż zupa była bardzo dobra, to jednak ilość nas pokonała. Dokończymy jutro... i pojutrze... i no. Pewnie kilka dni. I bardzo dobrze.
A skąd te tytułowe racuchy? Był na drugie danie. Też bardzo dobre. Ale pod wpływem zaskoczenia ilością zupy Aneta zaczęła pakować je do szklanki. Zrobiła nam humor na obiedzie. Gdyby policzyć naszą radość to nie da się policzyć. I tak było przez kolejną część dnia.



Siesta. Czyli jak kto woli. Ktoś idzie w kimono, niektórzy czytają, część się modli, a inni łączą wszystkie trzy rzeczy.



A gdy siesta się kończy... idziemy trochę w cień i... <szuuur> <szuru buru> <szuru buru>... i tak przez najbliższe 2,5 godziny.





Były jednak dwie osoby, które wyłamały się z naszego schematu szorowania skał i dachu. Mateusz
(pseudonim Kufi) i Dominika (pseudonim Domsi) zmalowali jedno pomieszczenie. Prawdę mówiąc pewnie przespali tam większość czasu, ale nie udało mi się ich na tym złapać, więc z bólem serca muszę przyznać, że pewnie pracowali. Zmalowali swoje i tyle. 






Reszta dnia klasycznie - kolacja, nieszpory z widokiem na miasto (w pierwszym psalmie tekst: "Jeruzalem miasto gęsto i ściśle zabudowane" - to prawda!) ogarnięcie się i chaty, i dziś pogodny wieczorek. Kiedy piszący te słowa pisze te słowa reszta gra w "Mafię", więc pewnie skończy się kłótnią. Nie no, żartuję. Dogadujemy się świetnie i czujemy, że tworzymy serio dobrą wspólnotę!





dk. Tomek


P.S. Dziś Mikołaj sprzedał nam swój super pomysł na dużą oszczędność. "Ludzie kupują pralki. Kupują proszki do prania, płyny itd.. A to nie jest potrzebne. Ja w domu mam taki magiczny koszyk. Wrzucam do niego brudne pranie i za kilka dni znajduję czyste i złożone ubrania w moim pokoju. Taki magiczny koszyczek kosztuje w IKEI tylko 30 zł." Testujemy działanie magicznych koszyczków w Domu Pokoju. Zadziwiająco świetnie działają! Polecamy. To będzie rewolucja na rynku zapoczątkowana przez oszczędnych poznaniaków. :) 


W dobrym humorze pozdrawiamy!



Komentarze

  1. Zamawiam taki koszyczek 😉
    Dzięki za wszystkie relacje, zdjęcia, a przede wszystkim świadectwo i modlitwę!

    Działajcie dalej - z Jezusem ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Zamawiam taki koszyczek 😉
    Dzięki za wszystkie relacje, zdjęcia, a przede wszystkim świadectwo i modlitwę!

    Działajcie dalej - z Jezusem ❤️
    Marta z Jero 2010

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochani-jesteście bardzo dzielni-pracować w takim upale to duuuże wyzwanie!
    A czytając wczorajszy blog tak się wciągnęłam i zaangażowałam w Wasze przygody, wędrówki i spotkania, że aż odczułam Wasze radosne zmęczenie ;))
    Pamiętajmy o sobie w modlitwach!

    Koszyczek

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz