Dzień 9. Piękna codzienność

Figura Jezusa Chrystusa stojąca przed domem
Dziewiąty dzień za nami, ciężko stwierdzić czy to mało, czy dużo - ale jedno jest pewne, w Home of Peace poczuliśmy się już jak w domu. Wiemy, gdzie szukać soli w kuchni, opracowaliśmy całkiem sprawy system mycia naczyń, nasze rzeczy są już prawie wszędzie, magiczny koszyk działa (jak do tej pory) bez zarzutu. Po poznaniu topografii budynku, nocne poruszanie się po nim nie stanowi już problemu i znamy już ultra-skróty prowadzące z miasta na Górę Oliwną. A! no i oczywiście kolejki do łazienki też nie omijają naszej małej społeczności. Pełną gębą - prawdziwy DOM.









Zaczęliśmy dzień od Mszy Świętej z widokiem na Jerozolimę. Po kilku dniach pracy udało się wyczyścić kamienny ołtarz i teren wokół niego tak, że mogliśmy właśnie tam przeżywać najważniejszy moment w ciągu dnia.




Wspominaliśmy dziś św. Kingę - klaryskę, więc nie wiem czy to głęboka refleksja nad dzisiejszą liturgią czy po prostu kwestia zmęczenia, ale przy śniadaniu zapadła iście kontemplacyjna cisza.

Mogło by się wydawać, że każdy dzień jak taki sam i nic się w ciągu niego nie dzieje -  ale nic bardziej mylnego. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak zdrapywanie mchu może być fascynujące! Czy usuwaliście kiedyś ten dziwny porost skądkolwiek? Myślę, że nie - więc jak od razu widać, jest to zadanie tylko dla wybranych. Szukanie go w niedostępnych miejscach, dobór odpowiednich narzędzi, ścisła współpraca z innymi drapaczami, mówię Wam - coś fascynującego. Wymaga właściwej strategii, odpowiedniego podejścia i niezłomnego charakteru, jak sami widzicie - nie jest to wcale taka błaha sprawa!

Mateusz jak co dzień dzielnie walczył z malowaniem kolejnych pomieszczeń, od czasu do czasu prosząc, którąś z dziewczyn o pomoc, wiadomo - dokładność i staranność to podstawa. Dzięki temu, zdobędziemy nie tylko zdolności usuwania mchu, ale również certyfikat małego malarza.

Na obu zdjęciach niepożądane działanie mchu




















Pamiętacie historię o dwóch wielkich garach zupy pomidorowej ugotowanej przez wolontariuszki Marysię i Olę? Taaa... my też... Z dnia na dzień smakuje coraz lepiej... Przy okazji można zrobić mały quiz - "co zostanie jutro zaserwowane na obiad w Domu Pokoju?" Prosimy o odpowiedzi w komentarzu, z wybranymi osobami skontaktujemy się po zakończeniu naszego doświadczeni w celu przekazania nagrody.

Po kolacji dziewczyny przeprowadziły powszechny spis wszystkich roślin rosnących wokół domu, decydując, które z nich można by przewieźć w walizce do Polski. Botanicy proszeni o kontakt.


























Wieczór zakończyliśmy wspólną modlitwą i adoracją Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, zawierzając mu wszystko co się tu dzieje.


Wieczór przyniósł nam wspólne oglądanie filmu "Green Book", może zbierze lepsze recenzje niż ostatni, a widownia nie opuści sali kinowej przed zakończeniem seansu. Zobaczymy.


Każdy dzień przynosi nowe wyzwania i trudności, ale również każdy jest przepełniony radością, nowymi żartami i tym nieuchwytnym "czymś" co tworzymy jako wspólnota, więc jeśli jednego dnia jest trochę gorzej, oddajemy to Panu prosząc o kolejny dzień przepełniony Jego miłością.

Aneta

P.S. Tak na prawdę zupa jest przepyszna i jest nam bardzo przykro, że zostało jej tylko na cztery najbliższe dni.

Komentarze

  1. Jutro bedzie zupa z czerwonej perspektywy. Dlaczego czerwonej? Bo to kolor szczescia i radosci. Czerwien to kolor zywej twarzy, spieczonej sloncem i serca ochoczego do pracy. Zupa z czerwonej perspektywy daje sile do pracy i idealnie pasuje na kolacje , komponujac sie z czerwienia zachodzacego slonca. Zuzanna Raczkowska

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz