Dzień 20. Za karę? Ein Karem!





"Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami, wszystko marność."  Te słowa usłyszeliśmy na Mszy Świętej, a podobne myśli nękały dzisiaj uczestników doświadczenia misyjnego, którzy w pocie czoła, umorusani po kostki w błocie, staczający bitwy ze skorpionami i innymi niebezpiecznymi stworzeniami, żwawym krokiem przemierzali prawdziwą izraelską dżunglę.
Jaką dżunglę zapytacie? Hej, spokojnie. Wszystko po kolei.

Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy śniadaniem o późnej godzinie 8.15 (dla niektórych jest to już pora bardziej obiadowa 😜). Co poniektórzy skarżyli się, że takie późne wstawanie zaburza ich codzienny rytm dnia, ale większość grupy raczej cieszyła się z dodatkowej godziny snu. Szczególnie, że notorycznie o godzinie 4 nad ranem, zamiast śnić w objęciach Morfeusza, musimy wysłuchiwać śpiewów naszego drogiego sąsiada...

O godzinie 9 wyruszyliśmy. Zabieramy filtry w teczkę i ruszamy na wycieczkę! Cel? Ein Karem.
Czy będziemy szli pieszo? Z Góry Oliwnej do naszego celu jest 10 km... Możne się przejdziemy..? Nie no, za gorąco! Całe szczęście, że na miejsce możemy dojechać klimatyzowanym tramwajem. Okazało się, że zakup biletów dla 9 osób w biletomacie to nie byle wyzwanie, ale koniec końców jakoś sobie poradziliśmy i chwilę później (a dokładnie 3 tramwaje później), byliśmy już w drodze do miasta, które kojarzymy głównie ze sceną nawiedzenia św Elżbiety.







A jaka odległość dzieli Nazaret i Ein Karem? Wujek Google podpowiada, że 150 km. Taką odległość pokonała Maryja, która z pośpiechem udała się do swojej krewnej Elżbiety. Maryjo, w takim upale? I to w pośpiechu?

"W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w ziemi Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: „Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twojego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane jej od Pana.” (Łk 1, 39-45) 

Urokliwe miasteczko, choć oficjalnie jest dzielnicą Jerozolimy wciąż zachowało swój zaciszny i peryferyjny charakter.


Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od kościoła św. Jana Chrzciciela. Jest to bardzo ważne miejsce dla naszego księdza Jana, który ma to szczęście, że odwiedził je już po raz trzeci. Kościół niestety znajduje się w generalnym remoncie, więc nie mogliśmy podziwiać jego wnętrza. Na szczęście najważniejsza jego część, czyli miejsce w której według tradycji urodził się Jan Chrzciciel, jest otwarta dla zwiedzających.

"Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha!" (Mt 11, 11-15).








Następne miejsce do którego się wybraliśmy to Sanktuarium Nawiedzenia św. Elżbiety, gdzie na dziedzińcu podziwiać mogliśmy piękne tabliczki z wypisanym tekstem Magnificat, oraz rzeźbę przedstawiającą Maryję wraz z Elżbietą. Mieliśmy możliwość odprawić w Sanktuarium Msze Świętą, na której ks. Jan przybliżył nam czym jest prawdziwe bogactwo (czy te przemyślenia zainspirowane były naszymi wczorajszymi zakupami, proszę Księdza? 😀).  Sanktuarium bardzo się nam spodobało i uroczyście postanawiam(y) tam wrócić!













Nieco już zmęczeni upałem, ale wciąż w szampańskich humorach, postanowiliśmy iść dalej, do pustelni św. Jana Chrzciciela, w której mieszka i posługuje ojciec Franciszek. Pytając zakrystianina o drogę, staraliśmy dowiedzieć się mniej więcej ile nam to zajmie:

"- Is it around 30 minutes to get there?
- 30 minutes? Yes, you are young...  you can make it in 30 minutes..."


(- Czy zajmie nam około 30 minut, żeby dotrzeć na miejsce?
- 30 minut? Tak, jesteście młodzi... dacie radę w 30 minut...)


Ojciec chyba trochę nas przecenił. Albo nie docenił tego, że niektórzy uczestnicy ubrali się w jedwabne sukienki i kaszmirowe szaliki, a trasa którą musieliśmy pokonać aby przedostać się do bardziej "cywilizowanej" części miasteczka prowadziła przez istną DŻUNGLĘ!









Mniej więcej po godzinie obcowania z naturą wszyscy mieliśmy dosyć. Jednak po długiej wędrówce czekała na nas nagroda...
Nagle, na środku niczego (czy nic może mieć środek?), ni stąd, ni zowąd, przed nami pojawił się ogromny parking, a chwilę później ogromny szpital. Spoceni, umęczeni i zgrzani,  prawie biegiem wparowaliśmy do środka małego centrum handlowego, w którym mogliśmy kupić upragnione zimne napoje! Uff, co za ulga. Podjęliśmy decyzję, że w związku z długą nocą, która jest przed nami, odpuszczamy pustelnię. Chwilę później już byliśmy na przystanku, czekając na autobus.




Do domu pokoju dotarliśmy chwilę po 15 i po szybkim prysznicu,  obowiązkowo wszyscy  "poszli w kimę" (no, prawie wszyscy).
Przed nami ciężka, ale i długo wyczekiwana noc, którą spędzimy w Grobie Pańskim. Po dniu pełnym pełnym przeżyć, wszyscy czują potrzebę zregenerowania sił, aby jak najlepiej spożytkować dany nam czas w Bazylice. To będzie piękna okazja do tego by wczytać się w Słowo Boże, adorować Pana Jezusa i wsłuchać się w swoje myśli, które na co dzień krążą wokół tylu innych, pobocznych i mniej ważnych spraw. W tym tak znaczącym dla nas miejscu czeka nas kilka godzin, które utkwią nam w pamięci na długo. Nie możemy się już doczekać!

                                                                                                                                         
                                                                                                                                                     Maria S.

Komentarze

  1. Ein Karem to jedno z najcudowniejszych miejsc Ziemi Świętej!
    Może jeszcze uda się Wam dojechać do pustelni św. Jana (warto, warto, warto!). 🕊

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała Ekipo!
    Pięknie działacie! Czytam Wasze wpisy , oglądam zdjęcia i cieszę się bardzo, że mogę choć chwilę pobyć w tak Cudownych Miejscach.
    Pozdrawiam.
    M.G-N

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz