Dzień 31. W głąb i dookoła miasta

Księżyc, który jest dla nas wyznacznikiem czasu jaki nam pozostał, coraz wyraźniej daje nam do zrozumienia, że nasze doświadczenie powoli się kończy. Dziś już 31 dzień! Jak trudno w to uwierzyć, że jesteśmy w tym niezwykłym miejscu tak długo! Oprócz Księżyca upływ czasu wskazuje nam też dach, który już w przeważającej części jest skończony, choć nadal trwają jeszcze prace. Ale dziś nikt z nas nie dotknął pędzla, a to oczywiście z powodu uroczystości Wniebowzięcia NMP. Świętowanie zaczęliśmy już wczoraj procesją w ogrodzie Getsemani. Dzisiaj również już od świtu chcieliśmy rozpocząć dzień najważniejszym wydarzeniem, jakim jest Eucharystia, dlatego pobudka o 6:25 (niektórzy wcześniej, inni nieco później, są i tacy których ostatnia drzemka w budziku kończy się 2 minuty przed śniadaniem). 
Szybki posiłek i już o 8:00 zaczęliśmy Mszę Świętą w kościele Dominus Flevit, który znajduje się na Górze Oliwnej, jakieś 20 minut od naszego Domu Pokoju.


Na Mszy uczestniczyła z nami Marysia, którą poznaliśmy kilka tygodni temu, a która również jest wolontariuszką na Górze Oliwnej, tyle że przy kościele Pater Noster. Ważną osobą dzisiejszego dnia był przyjaciel AKM-u ksiądz Wojciech Węgrzyniak, który zgodził się towarzyszyć nam przez cały dzień i opowiedzieć nam o Jerozolimie. To on wygłosił dla nas kazanie i skupił się na łzach Pana Jezusa. W kościele Dominus Flevit wspominamy właśnie moment, kiedy Pan zapłakał nas Jerozolimą, czyli nad grzechem człowieka. Ksiądz zwrócił uwagę, by umieć zapłakać nad samym sobą, ale również nad drugim człowiekiem, tak jak Jezus. 







Po zakończonej Mszy Świętej udaliśmy się razem z naszym przewodnikiem w osobie księdza Wojciecha w stronę Starego Miasta. Po drodze zatrzymywaliśmy się co kilka kroków. Szybko uświadomiliśmy sobie, że ksiądz bardzo dobrze zna historię miasta i z zapartym tchem chłonęliśmy tę wiedzę, którą się z nami dzielił. Uświadomił nam co dokładnie widnieje na horyzoncie miasta, w które każdego dnia tak intensywnie wpatrujemy się z dachu. Opowiedział między innymi co upamiętniają meczety na Wzgórzu Świątynnym, a także dlaczego mówiąc Syjon można pomyśleć o dwóch różnych miejscach (o innym bowiem mówią Żydzi i Stary Testament, a inny mamy na myśli my, gdy szukamy wzrokiem Wieczernika). Historia miasta i całej Ziemi Świętej nie jest taka prosta, a miejsca biblijne nie zawsze oczywiste pod względem położenia geograficznego. Czasem występują pewne wątpliwości co do lokalizacji niektórych wydarzeń. Ale są takie, co do których jesteśmy pewni. Są nimi Grób Pański i Kalwaria, czy sadzawka Bethesda. Wszystkie te miejsca chcieliśmy dzisiaj zobaczyć dokładniej. Dokładniej czyli... z góry! Spokojnie, spokojnie, nie aż z lotu ptaka, ale z murów Starego Miasta. Nasz Przewodnik zabrał nas na spacer po murach, który zaczęliśmy od Bramy Jafskiej. Choć słonko przygrzewało, energii dodawały nam widoki. Widzieliśmy z góry zatłoczone uliczki i mieszkalne domy, i wypatrywaliśmy znajomych już miejsc, które odwiedziliśmy w trakcie doświadczenia. Ta nowa perspektywa pozwoliła jeszcze raz spojrzeć na nie i przypomnieć ich wagę. Ksiądz opowiedział nam też wiele historii, których wcześniej nie znaliśmy. Był to bardzo interesujący spacer, który wzbogacił naszą wiedzę i poprawił orientację w terenie. 






Oczywiście w trakcie naszych wędrówek nie zabrakło też elementu odpoczynku. Ksiądz Wojciech zaprosił nas na kawę i ciastko! Świętowaliśmy również imieniny Marysi i przy wspólnych rozmowach i żartach spędziliśmy bardzo miły czas naszej dzisiejszej "siesty". 


Na obiad tradycja. Mamy już ulubione miejsce (poza Domem Pokoju) gdzie chodzimy się posilić. Jest to oczywiście mała knajpka przy bramie Damasceńskiej, w której serwują najlepsze w okolicy falafele i shawarme w picie! Właściciele tej restauracji już dobrze nas tam znają, a my coraz bardziej się tam aklimatyzujemy- ostatnio nawet odkryliśmy jej ekskluzywną część, która znajduje się na piętrze, skąd rozpościera się ciekawy widok na okolicę. 


Najedzeni "na zapas" udaliśmy się w dalszą podróż autobusem do Muzeum Izraela. Znajdują się w nim kopie zwojów Biblii odnalezione w Qumran, bardzo liczne archeologiczne pozostałości z poprzednich epok, a także makieta Jerozolimy za czasów Pana Jezusa. Widać na nim dawne mury miasta, a w najważniejszym punkcie model Drugiej Świątyni Jerozolimskiej. Wpatrzeni w makietę próbowaliśmy odnaleźć na niej miejsca dzisiejszych świątyń i miejsc, w których bywamy. Pozwoliło nam to lepiej zrozumieć jak wyglądało miasto, kiedy był tu Pan Jezus i porównać je do dzisiejszego.







 






Dawny i współczesny sposób przechowywania wody :)





W muzeum straciliśmy rachubę czasu i zanim udało nam się wywalczyć bilety powrotne do centrum, było już po 18. Dlaczego wywalczyć? No cóż, muszę przyznać, że nadal troszkę nie rozumiem zasad podróży miejscową komunikacją. Po pierwsze należy rozróżniać transport organizowany przez Żydów i Arabów. W każdym obowiązują inne zasady. Czasem bilet sprzedaje kierowca, czasem w ogóle nie sprzedaje, ale się jedzie, no a czasem się nie jedzie :P I tak właśnie było dzisiaj. Okazało się, że musimy doładować specjalne karty (trochę jak nasza poznańska PEKA), co tutaj nie jest wcale takie proste. Na szczęście ksiądz Wojciech, który bardziej zna miasto, poratował nas i udało nam się nabyć bilety. Bardzo Księdzu dziękujemy za ten ciekawy dzień i poświęcony nam czas!
Mądrzejsi i bardziej doświadczeni udaliśmy się z powrotem w kierunku bramy Damasceńskiej. Jak już mówiłam lubimy te okolice- nie tylko przez falafele. Nieco dalej na Jaffa Street jest pewne znajome nam już miejsce, które koniecznie chcieliśmy odwiedzić po intensywnym dniu, a jest nim... lodziarnia! Tak, dokładnie- ta sama co ostatnio. Lodzioryyyyy!!! Jak święto to święto! Dzisiaj sponsorem naszych słodkości okazał się Mikołaj! Dziękujemy za tę dziecięcą radość jaką nam sprawił :) 



W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na wystawie kopii Całunu Turyńskiego, która znajduje się przy hotelu Notre Dame. 

 


Dalej wolnym krokiem poszliśmy... no dobra powiem prawdę (dzisiaj dzień lenia)- pojechaliśmy na Górę Oliwną autobusem. Chyba naprawdę zmęczył nas spacer murami i korytarzami muzeum. Gdy tylko wysiedliśmy, naszym oczom ukazał się piękny zachód słońca nad Jerozolimą. Urzeczeni tą scenerią nie mogliśmy stracić okazji, by wykorzystać tę niezwykłą chwilę i pójść na dach. Piękny widok oświetlonego światełkami miasta i dopełniającego się Księżyca towarzyszył nam, gdy wpatrzeni w ten taniec światełek i zasypiającą Jerozolimę śpiewaliśmy cichutko Maryjne pieśni. Mam nadzieję, że moja ulotna pamięć nie pozwoli wyprzeć tych cudownych wspomnień jakie daje ten wyjazd. Doświadczenie pracy i wspólnoty, ale najbardziej Boga w tym wszystkim, jest niesamowite i daje siły do kolejnego dnia. A jutro znów czeka nas intensywna praca. Mimo nieco nostalgicznego charakteru tego posta, zapewniam, że to jeszcze nie koniec naszego doświadczenia i wiele planów jeszcze przed nami, dlatego zapraszamy już jutro. A dziś życzę dobrej nocy! Pamiętamy o Was w modlitwie i dziękujemy za modlitwę w naszej intencji.




Weronika

Komentarze

  1. My również dziękujemy za modlitwy i bardzo ciekawy wpis-naprawdę zazdroszczę - zwiedziliście i zobaczyliście wczoraj bardzo dużo! Przeczytałam go dopiero dzisiaj o poranku-rześkim i słonecznym po ulewnym nocnym deszczu :)) nareszcie ! I nie trzeba podlewać - będę miała więcej czasu na modlitwę za Was choć czas podlewania też jest dobry ;)
    Pozdrawiam i błogosławię na ten dzień :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za kolejny super wpis! Serce się raduje! ❤️😍 Z zapewnieniem o modlitwie na misyjnych, afrykańskich terenach Luiza z Ekipą Ghana 2019 🌏🕊😁

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie!
    Pozdrawiam serdecznie i wspieram modlitwą.
    M.G-N

    OdpowiedzUsuń
  5. 26 year-old Structural Engineer Hedwig Monroe, hailing from Nova Scotia enjoys watching movies like "Corrina, Corrina" and Rowing. Took a trip to Brussels and drives a Optima. wiecej porad tutaj

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz