Dzień 33. Hadżar ala hadżar

Jest godzina 22. Czuję się jakby była druga w nocy. Kolejny intensywny dzień. No inaczej się nie da. W końcu to jest doświadczenie misyjne. :)


Sam początek dnia nie sugerował, że jego druga część będzie zupełnie inna niż zazwyczaj. Wystartowaliśmy o 7:30 na mszy, potem zjedliśmy śniadanie i pełną parą ruszyliśmy do pracy. Dziś jeden z ostatnich dni, w trakcie których mogliśmy dokończyć rozpoczęte przez nas prace. I w ten oto sposób... szanowni Państwo. Ogłaszamy co następuje:



Kiedy już zeszliśmy z dachu zabraliśmy się za prace porządkowe wokół domu: zamiatanie, mycie korytarzy, wyrywanie chwastów z murów i takie tam podobne. (A gdyby to wszystko spisać, to nie starczyłoby miejsca na serwerach Googla, żeby to pomieścić) 





Po obiedzie i najszybszym jak dotychczas zmywaku (11 minut) ruszyliśmy do wykańczania (się) naszych prac. Zależało nam na czasie ponieważ... mieliśmy w planach ruszyć w stronę Betlejem. 


I tak też się stało. O godzinie 16:00 wyruszyliśmy w stronę bramy Damasceńskiej, skąd arabskim autobusem nr. 231 pojechaliśmy w stronę miejsca gdzie urodził się nasz Zbawiciel. 


Trzeba przyznać, że desant na ziemię Palestyńską przebiegł bardzo sprawnie. Gdy tylko wysiedliśmy z autobusu przesiedliśmy się do busa. A w busie czekała na nas Aniela i siostra Małgorzata. Zawiozły nas pod samą bazylikę Narodzenia. Udało się nam wejść do środka, pomodlić się chwilę w tak ważnych dla naszej wiary miejscach. 



Potem zaatakowaliśmy jakieś szamanko. Wjechały kebaby i burgery w pięknym miejscu z widokiem na Betlejem. W czasie posiłku Aniela opowiadała nam o jej dwudziestopięciodniowym pobycie w Polsce. Szczerze mówiąc już troszkę tęsknimy za naszym krajem, chociaż dochodzą nas słuchy, że jest u was zimno! 


Nawet udało nam się zrobić zdjęcia w Papamobile, które akurat tam stoi. :) 





Kolejny plan naszych działań to sklep Roniego, gdzie pobuszowaliśmy między półkami. Trwało to jedną krótką chwilkę. No dobra, może siedemnaście takich krótkich chwil, więc kiedy zrobiło się późno Roni stwierdził, że nas zawiezie busem prosto do sióstr Elżbietanek. Było bardzo wesoło. Jedenaście osób w niewielkim busie i płyta z piosenkami Roniego. Między innymi Hadżar ala hadżar ("kamyczek do kamyczka" - znacie to?). Śpiewając dojechaliśmy do Home of Peace w Betlejem. Tutaj właśnie zjedliśmy kolację i zaraz  dzięki gościnności sióstr idziemy spać. Jutro ruszamy wcześnie rano - chcemy zobaczyć całe Betlejem! 

W dobrych humorach pozdrawiamy wszystkich!



dk. Tomek

Komentarze